Domowe kopytka to proste danie, zaledwie z trzech składników. Robi się je bardzo szybko, a smak przywodzi na myśl dzieciństwo.
Kopytka nazywane są czasem wschodnioeuropejskimi gnocchi. Robi się je z ugotowanych, zmielonych lub utłuczonych ziemniaków z dodatkiem mąki. Ciasto następnie wałkuje się i kroi na podłużne kluski i gotuje w osolonym wrzątku. To ważny element kulinarnej tożsamości polskiej. Ale podobne kluseczki spotkamy w różnych odmianach i kształtach także na Litwie czy Białorusi. Tyle, że za naszą wschodnią granicą kluski te często najpierw opieka się, a potem gotuje. A w Polsce od razu lądują w garnku z wrzątkiem, a potem są ewentualnie odgrzewane na patelni.
Kiedy zatęsknię za polskim smakiem z dzieciństwa, sięgam do starego zeszytu z ręcznie zanotowanymi recepturami, który mam po mojej babci, po przepis na domowe kopytka. Kiedy je przygotowuję, przypominam sobie jak moja babcia, a potem mama, stały przy dużej, drewnianej stolnicy, posypywały ją odrobiną mąki i rozwałkowywały rękami długi sznur ciasta, by potem pewnym ruchem ciąć go na kształtne kluseczki.
Kopytka mogą być daniem głównym lub dodatkiem do innych potraw, np. gulaszu mięsnego czy warzywnego. Podaje się je również z omastą, albo sosem grzybowym.
Domowe kopytka
Składniki
- 1 kg ziemniaków
- 250 g. mąki pszennej
- 1 szt. jajko
- 1 łyżeczka soli
- 1 łyżka oleju roślinnego
Przygotowanie
- Najpierw obrałam i ugotowałam ziemniaki i przełożyłam je do dużej miski. Kiedy wystygły, rozgniotłam je widelcem dokładnie, żeby nie było grudek (można także przepuścić ziemniaki przez maszynkę do mielenia).
- Dodałam mąkę i jajko. Zagniotłam wszystkie składniki, dosypując w razie potrzeby mąkę, żeby się połączyły i uzyskały konsystencję elastycznego ciasta jak na pierogi.
- W tym czasie w dużym garnku zagotowałam wodę. Kiedy zaczęła wrzeć, dodałam sól i olej (dzięki temu kopytka się nie kleją). Z ciasta odrywałam kulkę mieszczącą się w dłoni i rozwałkowywałam na posypanej mąką stolnicy na długiego, cienkiego węża.
- Potem ostrym nożem kroiłam ciasto lekko pod kątem na zgrabne kopytka ok. 1 cm szerokości. Wrzucałam je do gotującej się wody, a gdy wypłynęły na powierzchnię wyławiałam łyżką cedzakową.